Kobiety potrafią robić naprawdę dziwaczne rzeczy, by wyglądać atrakcyjnie i młodo. Dzisiaj najbardziej szokują nieudane operacje plastyczne i nadmierne wstrzykiwanie botoksu. Jakim zabiegom poddawały się dawniej przedstawicielki płci pięknej, by zadbać o urodę i podążać za współczesnymi im trendami? Poniżej przegląd makabrycznych, szkodliwych praktyk udowadniających, że pogoń za doskonałością miewa straszliwe skutki.
Zakrapianie oczu wilczą jagodą

Wilczą jagodę nazywa się też belladonną, czyli „piękną kobietą”. Pod romantyczną, wręcz poetycką nazwą skrywa się jednak niezwykle toksyczna roślina. Rafinowanym wyciągiem z jej trujących owoców Rzymianki zakrapiały oczy. Powodował on rozszerzenie źrenic i nadawał spojrzeniu magnetyzujący blask. Długotrwałe stosowanie belladonny prowadziło do trwałej ślepoty. Czasem pojawiały się też halucynacje, zaburzenia mowy i napady szału, a przypadkowe spożycie soku często kończyło się śmiercią.
Noszenie gorsetu

Przez wiele stuleci kobiety krępowały swe ciała gorsetem, by uzyskać zachwycającą talię osy. Zmieniające się kanony piękna wymagały coraz smuklejszej figury i wyżej podniesionego biustu. Dlatego w XIX wieku modowe narzędzia tortur przybrały najbardziej skomplikowaną formę, drastycznie modelując sylwetkę. Noszenie gorsetu nierzadko łamało żebra, deformowało i okaleczało narządy wewnętrzne. Ściskanie klatki piersiowej zmniejszało objętość płuc, co wiązało się z częstymi omdleniami.
Spożywanie i wcieranie arsenu

W XIX wieku przyjmowano arsen, by nadać sobie młodzieńczy wygląd. Wcierano go też w skórę, by zredukować zmarszczki. Wzbogacone nim kosmetyki powodowały pękanie podskórnych naczynek krwionośnych, co przekładało się na trwałe zaczerwienienie policzków. Trójtlenek arsenu, zwany arszenikiem, to prawdopodobnie najsłynniejsza trucizna na świecie. Jeśli przeniknął do krwiobiegu, prowadził do niewydolności narządów i chorób nowotworowych. Niszczył też układ nerwowy. Na Wschodzie kobiety stosowały arsen zmieszany z żrącym wodorotlenkiem wapnia do depilacji ciała. Mieszaniną pokrywały skórę i po dziesięciu minutach zmywały lub zeskrobywały trującą maseczkę. Jeśli specyfik pozostawiono na dłużej, powodował bolesne oparzenia i trudno gojące się rany.
Rozjaśnianie skóry ołowiem

Pragnienie bladej skóry wypromowało kolejną niebezpieczną substancję – tlenek ołowiu. Był jednym ze składników pudru, którym obficie posypywano twarze i peruki. Toksyczny ołów przez lata kumulował się w organizmach kobiet, uszkadzając układ nerwowy, odpornościowy, a także wywołując anemię i paraliże stawów.
Malowanie ust zabójczą szminką

W XVI wieku malowano usta mieszaniną wosku pszczelego i cynobru, trującego siarczku rtęci. Nadawał on ustom krwistoczerwony kolor. Wywoływał jednak raka, utratę czucia i często prowadził do śmierci.
Dawniej kobiety były gotowe zapłacić za piękny wygląd swoim zdrowiem, a nawet życiem. Czy obecnie coś się w tej kwestii zmieniło? W dobie inwazyjnych zabiegów i kuriozalnych trendów kosmetycznych takich jak powiększanie ust szklanką, boleśnie przekonujemy się, że uroda bywa dla wielu ludzi nadrzędną wartością. Prawdopodobnie nie doczekamy się obsesyjnej fali czytelnictwa lub zintensyfikowanej nauki języków obcych…
Najzabawniejsze jest to, że kobiety przez wiele lat walczyły o wyzwolenie się z krępujących gorsetów, a teraz dobrowolnie do nich wracają… Steampunk, gothic, pin-up, burleska – ciasne wiązania wcale nie przeszkadzają ich miłośniczkom. Ja mimo wszystko pozostanę wierna wygodnej bieliźnie 😉